Duch modlitwy św. o. Józefa Freinademetza
„Modlitwa jest naszą siłą, naszym mieczem, naszą pociechą i kluczem do raju”
- św. O. J. Freinademetz1
Wprowadzenie
Być człowiekiem modlitwy to przelewanie serca do Serca Bożego – powiedział św. o. Pio.
To wchodzenie w intymną relację z Nim, która pozwala nam odkrywać swoją godność, świadomość, że jesteśmy chciani, umieszczeni w planie miłości: „Tak Bóg umiłował świat...” po to, jak mówi św. Paweł: „ abyśmy istnieli ku chwale majestatu” (Ef 1,12).
Jesteśmy w ręku Ojca, który kocha każdego człowieka osobiście. Mamy wspaniały rodowód. My nie tylko pochodzimy od Boga, ale także możemy wchodzić w intymną relację z Nim. Chodzi więc nie tyle o recytowanie formułek, ale o styl życia, promieniowanie światłem Bożym. Mamy żyć jak Boże dzieci. „Każdy modli się tak, jak żyje, ponieważ każdy żyje tak, jak się modli”. (KKK, 2725).
Czym jest modlitwa, czym jest duch modlitwy w nauce Kościoła?
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:
„Bóg żywy i prawdziwy niestrudzenie wzywa każdego człowieka do tajemniczego spotkania z Nim na modlitwie. W modlitwie wierny Bóg zawsze pierwszy wychodzi z miłością do człowieka; zwrócenie się człowieka do Boga jest zawsze odpowiedzią.”2
Modlitwa jest zawsze żywym i osobistym związkiem człowieka z Bogiem.3 Jest najpierw darem Bożym, bo Bóg uczynił serce człowieka zdolne do osobowej relacji z Nim. Życie modlitwy polega na stałym trwaniu w obecności trzykroć świętego Boga i w komunii z Nim. Ta komunia życia jest stale możliwa, gdyż przez chrzest staliśmy się jedno z Chrystusem.4 Modlitwa jest o tyle chrześcijańska, o ile jest komunią z Chrystusem i rozszerza się w Kościele, który jest Jego Ciałem. Ma ona wymiary miłości Chrystusa.5
„W Nowym Przymierzu modlitwa jest żywym związkiem dzieci Bożych z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym. Łaska Królestwa Bożego jest „zjednoczeniem całej Trójcy Świętej z całym wnętrzem (człowieka)”6.7
1. Św. Józef Freinademetz – wielki człowiek modlitwy
Spójrzmy na życie naszego pierwszego misjonarza werbisty, św. Józefa Freinademetza. Niech Jego przykład a jeszcze bardziej Jego wstawiennictwo, uczy nas żywej relacji z Bogiem, która popchnęła go do całkowitego poświecenia się misji, by spełnić pragnienie Boga i pomóc wielu Chińczykom w dojściu do nieba.
O. Józef Freinademetz8 był tym, którego nazywa się „wielkim człowiekiem modlitwy”, względnie „pobożnym” człowiekiem. W materiałach przygotowawczych do pierwszego synodu diecezjalnego Południowego Szantungu mamy jego wyraźną główną ideę w życiu:
„Czy sądzisz, że możesz zostać świętym bez praktyki rozmyślania? Nie udało się to jeszcze żadnemu świętemu. Rozmyślanie stratą czasu? Przeciwnie, bez rozmyślania życie jest stracone. Wybierz sobie ponadto jeden dzień w miesiącu i zarezerwuj go na modlitwę i rozmyślanie. Są to najpiękniejsze, najbardziej pożyteczne dni życia, w których Duch Święty obiecał mówić do serca”.
Dla wielu widok modlącego się ojca Freinademetza był szczególnie inspirujący. Kardynał Thomas Thien svd, pierwszy Chińczyk, który w 1946 roku został mianowany kardynałem, a który jako kleryk znał o. Freinademetza napisał:
„Klęczał on najczęściej na chórze kościoła; a dla nas było zawsze niezwykłym przeżyciem widzieć go pogrążonego w modlitwie. Obraz tego klęczącego księdza pozostał niezatarty w mojej pamięci. Miało się wrażenie, że nic nie mogłoby mu przeszkadzać. Był wielkim człowiekiem modlitwy. Jego pobożność była otwarta na drugich i przeniknięta wielką gorliwością.”
Natomiast bp August Henninghaus svd nazywa jego modlitwę „źródłami z których czerpał życie”. Była ona bowiem dla niego „istotą i radością życia”.
Nawet, jeśli musiał pracować do późna w nocy, oddawał się jeszcze zawsze modlitwie i czytaniu duchownemu. Dzień pracy, latem często już o godzinie trzeciej rano, zaczynał od modlitwy i rozmyślania. Brewiarz odmawiał przeważnie klęcząc, najczęściej wyprostowany, nigdzie się nie opierając. Mógł przy tym przypominać sobie dzieciństwo, kiedy to cała rodzina codziennie odmawiała różaniec, klęcząc w izbie na twardej podłodze.
Mszę św. odprawiał „pobożnie i z godnością, bez jakiegokolwiek pospiechu, ale również i tak, by przez powolność nie stać się uciążliwym” (bp Henninghaus).
W jednym z dokumentów synodalnych o. Freinademetz napisał:
„Codzienne czytanie duchowne. Niech żaden dzień nie minie bez rozmyślania nad Pismem Świętym, które nazywane jest księgą kapłanów. Biada ci, jeżeli wyschło w tobie źródło pobożności!”
On sam znał Biblię doskonale. Cytował ją często także po łacinie, a przede wszystkim znajdował zawsze odpowiednie słowa do aktualnej sytuacji; to znaczy, że naprawdę Biblię zawarł w swojej duszy. Nie była ona dlań martwą literą, czymś „suchym”, ale czymś pełnym życia, źródłem, z którego potrafił czerpać nieprzebranie.
Z tą samą intensywnością domagał się też od współbraci, by kontynuowali prace nad rozwojem swojej wiedzy.
„Dbaj o rzetelne studium! <Ponieważ wzgardziłeś mądrością, ja wzgardzę tobą>” - mówi Pismo św. (por. Oz 4,6)„Jak drzewo potrzebuje ziemi, by czerpać z niej wodę i pokarm, tak dusza potrzebuje modlitwy”- pisał.
2. Źródła postawy modlitewnej - dom rodzinny
Ducha modlitwy wyniósł z domu rodzinnego. Pochodził z rodziny zamieszkałej w Oies, w Tyrolu, które leży 1500 n.p.m. Naturalne otoczenie potężnych gór wskazywało na potęgę Boga Stwórcy. Lawiny i spadające kamienie ze szczytów gór często niszczyły pola, domy, ludzi. Rodzina posiadała małe gospodarstwo rolne. Trudy związane z utrzymaniem rodziny z pracy na roli wskazywały jeszcze bardziej na zależność człowieka od Boga. Przy drogach wśród pól stawiano wiele krzyży.
Józef był czwartym z 9 dzieci, z których 4 zmarło zaraz po urodzeniu.Urodził się 15.04. 1852 r. Codzienne życie rodziny było głęboko zakorzenione w tradycji katolickiej.
Dzień rozpoczynano modlitwą „Anioł Pański”, modlitwą do Anioła Stróża odmawianą na kolanach a kończono wspólnym różańcem odmawianym przy domowym ołtarzu.Ojciec i matka codziennie ( jeśli mieli na to czas) uczestniczyli razem z dziećmi we mszy świętej w kościele parafialnym w St. Leonhard, w miejscowości położonej o 20 min drogi od Oies. W niedzielę cała rodzina uczestniczyła we Mszy św., kazaniu i nabożeństwie popołudniowym. Modlono się nie tylko przed posiłkami, ale i przed rozpoczęciem pracy i po jej zakończeniu. W ciągu dnia w różnych okresach roku modlono się jeszcze inne modlitwy. Modlono się też w drodze do kościoła. Ojciec dbał o regularne przystępowanie do sakramentu pokuty raz w miesiącu i do Komunii św.
Jego ojciec Giovanmatia od wiosny do jesieni co sobotę wędrował do sanktuarium Santa Croce (Świętego Krzyża) w Badii, położonego na wysokości ponad 2000 m n.p.m (ok. 1,5 godziny drogi od Oies, 3 km od kościoła). Józef, jako młody chłopak, pielgrzymował wraz ze swym ojcem. W rozważaniach nad cierpieniami Jezusa uczono się znosić wiele trudów codzienności. Umiłowanie krzyża, duch ofiary oraz głęboka wiara były posagiem jaki wyniósł z domu rodzinnego.W domu rodzinnym znajdował się też obraz Serca Jezusowego, który podarował rodzinie jako młody student, i świadczył o wielkiej czci do Serca Jezusowego.
Po czterech latach szkoły podstawowej, jako 10 letni chłopiec dostał się do szkoły w Bressanone, oddalonego o 11 godzin pieszo, by później zostać kapłanem. Tam ukończył szkołę podstawową, gimnazjum i seminarium. W 1875 roku został wyświęcony na kapłana.
Już jako student zaczął się modlić, aby zostać misjonarzem. Słowa Pisma św. z Lamentacji Jeremiasza: „Maleństwa o chleb błagały – a nie było, kto by im łamał”9, wypowiedziane przez pewnego kaznodzieję, stały się jak gdyby nasieniem Jego powołania misyjnego. Słowa te mocno wryły się w jego pamięć. Gdy powtarzano je w liturgii wielkopiątkowej, wydawało mu się, że słyszy wołanie pogańskich dzieci. Podczas wielogodzinnych modlitw przed Najświętszym Sakramentem, o których wspominali liczni świadkowie w jego procesie beatyfikacyjnym, zanosił błaganie o łaskę światła i dokonania właściwego wyboru zgodnego z wolą Bożą. 28 lutego 1878 roku po przeczytaniu informacji o powstaniu domu misyjnego (1875) w Steyl napisał do rektora ks. Arnolda Janssena:
„Po częstej rozmowie z Bogiem w modlitwie, gdy myśl zostania misjonarzem staje się coraz bardziej natarczywa, sądzę, że Bóg w swej nieskończonej łaskawości przeznaczył mnie do tego zadania”.
W Bressanone doszło do spotkania o. Arnolda z ks. Freinademetzem. Wówczas miejscowy bp Gasser wypowiedział znamienne słowa:
„Biskup Bressanone mówi: nie, ale jako biskup katolicki mówi: tak. Proszę zabrać mego syna Freinademetza i uczynić z niego dzielnego misjonarza”.
Wiele osób, znając piękną duszpasterską posługę ks. Józefa odciągali go od tej decyzji, ale ks. Józef jasno odpowiadał: „Muszę iść, tak Bóg postanowił”
Natomiast do rodziców pisał:
„Gdy dacie mi swoją zgodę na pójście na misje, będę zadowolony. W przeciwnym razie też pójdę, choćbym nawet miał uratować tylko jedną duszę”.
W kazaniach pożegnalnych w San Martino w sierpniu 1878 roku mówił o swoim powołaniu:
„Dobry Boski Pasterz w swej niezgłębionej dobroci zaprosił mnie do pójścia z Nim na pustynię”.
3. Duch modlitwy to duch naśladowania Jezusa, wsłuchiwanie się w pragnienia Jego Serca
Św. Józef miał wielkie nabożeństwo do Serca Pana Jezusa i innych zachęcał do ufnego zwracania się do Niego. Zbawienie dusz, na wzór Serca Jezusowego, było dla niego najważniejszą sprawą10. Pisał, że Najświętsze Serce pała miłością do dusz.
„Ponad wszystko ból przynosi Najświętszemu Sercu to, że jest tak wielu ludzi, którzy nie znajdują nikogo, kto uczyłby ich modlitwy do Boga i ratowania swoich dusz. Gdy wreszcie Jezus bliski śmierci wisiał na krzyżu, wołał donośnym głosem: „Pragnę”. O tak mój Panie Jezu, pragniesz, jednak nie wody do picia, ale dusz ludzkich, które mógłbyś zbawić. Oto Twe pragnienie!”11
Św. Józef w swojej katechezie kontynuował: Jezus „zbawienia dusz szukał całym sercem. I tak nie cofał się w obliczu żadnej przeszkody /…./ aby wreszcie dla zbawienia dusz umrzeć przybitym do krzyża. O duszo moja, skoro widzisz , z jaką miłością Najświętsze Serce Jezusa poszukiwało ludzi, to dlaczego nie podążasz Jego śladami? Dlaczego nie uradujesz Najświętszego Serca tym, że nawrócisz innych i pomożesz im w ratowaniu ich dusz?12
Świadek w procesie informacyjnym, o. Anton Volpert dał takie świadectwo (znał go od 1889 do końca): O. Freinademetz całkowicie żył z wiary. Przez swą codzienną medytację i nieustanne głoszenie wiary, było to „życie z wiary” coraz żywotniejsze. Żył w sferze nadprzyrodzonej i nie zważał na otaczający go świat. W swych licznych podróżach/.../zwykle siedział ukryty w swoim nakrytym wózku, w modlitwie i rozważaniu. /…/ Tylko Królestwo Boże i jego rozszerzanie leżało mu na sercu. Jego gorliwość o dusze przynaglała go do wykorzystania każdej okazji, by napomnieć i pouczyć pogan.”13
Niewzruszona też była jego ufność wobec Bożej wszechmocy i dobroci. Okres jego działalności w Szantungu był pełen niebezpieczeństw. Chrześcijanie byli prześladowani, dwaj misjonarze zabici. On również został mocno pobity. Jednak nigdy nie stracił odwagi. Pomnożył swoje modlitwy i pokuty, a gdzie zawodziła wszelka pomoc ludzka, tym bardziej ufał w pomoc z góry. Nigdy się nie skarżył. Wszystko czynił z miłości do Boga, jak mów św. Paweł: „Miłość Chrystusa przynagla nas”.14
4. Naśladowanie Jezusa - gorliwość apostolska
Dla ratowania dusz był gotowy oddać swoje życie.
„Mówię ci szczerze, że nie złożyłbym ofiary z ojczyzny i przyjaciół, aby na zawsze mieszkać w nowym świecie, nawet za 3000 królestw. Skłoniła mnie do tego miłość do Jezusa i do dusz nieśmiertelnych.”
„Nigdy nie stracił w wirze przeciwności równowagi, nigdy nie było słowa skargi. Ubóstwo i wyrzeczenia, /…/wszystko znosił odważnie, a zgoła radośnie, by „stać się wszystkim dla wszystkich, by wszystkich zdobyć dla Chrystusa”15
/…/ Jakże niezmordowany tu był i ogarnięty tym, by pełną garścią siać ziarna Słowa Bożego!/…/ Jaką moc ducha okazywał wśród wszystkich niebezpieczeństw!16
A w czym tkwi tajemnica, źródło i siła napędowa wszystkich tych przewag?To jego niezmożona gorliwość modlitewna, jego wewnętrzny ciągły kontakt z Bogiem; był to żar pobożności, uzdalniający go do tego co wielkie, co nadzwyczajne. W modlitwie, w medytacji jego zapał odnajdywał wciąż nowy ogień. Wszelką zdolność, całą moc, ofiarność i świętość brał z wewnętrznego kontaktu z Bogiem. Każda wolna chwila okazywała się zajętą przez niego dla Boga w modlitwie. Dzień i noc znajdowaliśmy tego wielkiego męża modlitwy pogrążonego na kolanach w cichym nabożeństwie do Boga!17
„Nadzwyczajną miłością darzył Najświętszy Sakrament Ołtarza. Widziałem jak w środku nocy szedł do kościoła na nocne czuwanie”.18 Wielkodusznie, z miłości do Jezusa i dusz nieśmiertelnych składał heroiczną ofiarę.
W konferencjach do współbraci ciągle kładł nacisk na pielęgnowanie życia wewnętrznego, które „polega na najbardziej wewnętrznym zjednoczeniu z Bogiem i na wykonaniu woli Bożej”.
O. Bornemann pisze, że o. Józef był mężem modlitwy. Jeśli go nie zastawano w pokoju, można było mieć pewność, że znajdzie się go w kaplicy.
Czerpana z modlitwy miłość ku Bogu i miłość bliźniego dawały mu wewnętrzną siłę, by brać na siebie najtrudniejsze zadania i przemagać przeciwności”.19
Oto niektóre wypowiedzi św. Józefa na temat modlitwy:
- Do nawrócenia pogan na chrześcijaństwo konieczna jest szczególna łaska Boża. Dlatego katechiści powinni cenić modlitwę jako skuteczny środek misyjny.20
- Duchem modlitwy jest: wszystko z Jezusem, wszystko dla Jezusa. Żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus. Jezus jest moją pomocą, moim wzorem, moim obrońcą, moją nagrodą.21
- Ponieważ ludzkie dusze przez cierpienia Chrystusa zostały odkupione, ich uratowanie jest największą pociechą dla Serca Jezusowego. W każdym razie jest to dzieło, które całkowicie odpowiada Jego woli22
- Najświętsze Serce Jezusa boli to, że jest tylu ludzi, którzy nie znajdują nikogo, kto by ich nauczył modlić się do Boga i uratował ich dusze.23
- Modlitwa jest kluczem do raju. Modlitwa jest łaską w naszej pielgrzymiej drodze. Jest źródłem życiodajnej wody, pokarmem, który wzmacnia naszą duszę24
- Jezusa pragnę miłować w moich rozmowach, podczas moich prac, trudności, modlitw, posiłków i umartwień.25
- Do nawrócenia Chin nigdy nie dojdzie bez wielkiej modlitwy, gdyż dla misji katolickich modlitwa jest tym, czym deszcz dla żyznego pola.26
- Na pierwszym miejscu jest modlitwa. Żaden deficyt w kasie misyjnej nie jest tak niebezpieczny jak deficyt modlitwy. Bez niej maszyna staje27
- Nasza misja i nasze niebo są uzależnione od modlitwy. Bez modlitwy jesteśmy żołnierzami bez broni, ciałem bez duszy, ptakami bez skrzydeł, drzewem bez korzeni, okrętem bez sternika i kompasu, maszyną bez ognia. Bez modlitwy jesteśmy absolutnie niczym i niczego nie osiągniemy.28
- Modlitwa ratuje świat. Modlitwa ochrania przed grzechem, gasi namiętności, przezwycięża pokusy, poskramia nieprzyjaciół, przepędza smutek, daje pociechę i radość, łączy z Bogiem, ofiaruje niebo! Działamy na tyle na ile się modlimy. In hoc signo vinces! W tym znaku zwyciężysz! Jest ona jedyną drabiną do nieba dla nas i dla całego świata!29
- Przy wszystkich naszych troskach i pracach starajmy się zawsze zachować stan łaski i czyste intencje. Gdybyśmy przez nasze działania i prace zamierzali osiągnąć coś innego niż chwałę Bożą i zbawienie dusz, to lepiej już teraz idźmy do domu.30
- Modlitwy w Europie są owocnym deszczem, który ziarnu misjonarza udziela wzrostu.31
- Jałmużna modlitwy jest ważniejsza niż wszystko inne. Pan przyrzekł nam wszystko, jeśli tylko się modlimy. Dlatego prośmy Boga i Matkę Najświętszą, aby zawsze błogosławili naszym działaniom32
- Podczas modlitwy najważniejsza jest postawa pokory, uniżenia i zaufania.33
- Jak przykro, kiedy ten wspaniały kanał, jakim są ćwiczenia duchowne, przez który Boże łaski spływają na nas, a przez nasze pośrednictwo na naszą misję, w nędzny sposób pozostawiamy zablokowanym: cuchnące bajorko, zapchane studnie! Skorupa bez dna! Spróchniała belka!34
- Jak wokół źródła wody wszystko zielenieje, kwitnie i przynosi owoce, tak rozkwita cnota w duszy, która się modli.35
- Nie urzeczywistni się nawrócenie Chin bez żarliwej modlitwy, gdyż dla misji katolickich modlitwa jest tym, czym dla żyznych pól dobry deszcz.36
- Krocząc z Bogiem będziemy naśladowali tych, o których napisano: przeszedł dobrze czyniąc. Będziemy czynić wiele, wiele dobra, kiedy po drodze będziemy się więcej modlić. Przyzwyczajajmy się często odmawiać różaniec, udzielać wielu ludziom błogosławieństwa, odmawiać akty strzeliste oraz rozmyślać.Tak czynili wielcy misjonarze i kapłani. Tak postępować znaczy- wykorzystać czas, wykorzystać go owocnie.37
„ Gdyby kiedyś miał osłabnąć nasz zapał, naszym siłom miałby zagrozić upadek, to owa cicha, a jakże wymowna mogiła ma nam przypomnieć o naszym powołaniu, ma podnieść naszego upadającego ducha ku wiernej wytrwałości aż do końca.”38
Chrystus, kontemplacja, Eucharystia, Słowo Boże były centralnymi filarami Jego misyjnego życia.
5. Naśladowanie Jezusa w niesieniu krzyża
Krzyż i cierpienie Chrystusa były obrazami, które towarzyszyły Józefowi Freinademetzowi od najmłodszych lat. Jego rodzinna okolica znajduje się u podnóża "Kreuzkofel" (Krzyżowego Szczytu). Bezpośrednio pod stromymi ścianami górskimi, stacje drogi krzyżowej, które są używane do dziś, prowadzą ze wszystkich stron do starożytnego sanktuarium Świętego Krzyża. Jego kuzynka Maria Algrang wspominała jak student i młody ksiądz "bardzo często" tam pielgrzymował. Cudowny obraz czczony w sanktuarium, drewniana rzeźba Chrystusa niosącego krzyż, jest nadal przenoszony wiosną w uroczystej procesji po rozmarznięciu śniegu i ponownie sprowadzany do kościoła parafialnego w Abtei w październiku.
O. Józef do katechetów, których w Chinach uczył w latach 1893/94 powiedział:
"Jest jedna droga, którą wszyscy muszą obrać, jeśli chcą zostać świętymi. Mam na myśli medytację nad gorzkim cierpieniem naszego Pana Jezusa".
Kiedy zaczął wewnętrznie przepracowywać swoje rozczarowania i porażki, nie przypisując ich już frustracji charakterowi Chińczyków, mówił o Krzyżu:
"Cała Męka powtarza się w życiu i historii Kościoła... Kościół musi tu przejść tydzień Męki, pocić się krwią w Ogrodzie Oliwnym, umrzeć na Krzyżu, musi nieustannie zmagać się i walczyć, pracować i cierpieć.
Aby umrzeć na krzyżu, musi nieustannie zmagać się i walczyć, pracować i cierpieć, znosić i krwawić. Krwawe i bezkrwawe męczeństwo jest jej stałą cechą".
Odnosiło się to również do samego Józefa. Osobiste niepowodzenia i upokorzenia, rozczarowania związane z ponownym odejściem katechumenów od wiary itp. oraz prześladowania, postrzegał jako swój udział w drodze krzyżowej. Nie wszyscy mogli to zrozumieć. O. Erlemann w nekrologu na temat o. Freinademetza napisał:
"On rzeczywiście pracował i cierpiał bardzo dużo i zdobył bogatą koronę zasług ... Nie mogę ukryć faktu, że wiele z jego cierpień miało swoje korzenie w jego naturalnym usposobieniu. Inny człowiek nie sprowadziłby na siebie takiego cierpienia".
O. Freinademetz był często oszukiwany przez Chińczyków, ale nic się z tego nie nauczył - zdaniem Erlemanna - ponieważ raz po raz wpadał w tę samą pułapkę.
Być może spokój, cierpliwość i empatia o. Freinademetza, które rosły z roku na rok, miały swoje korzenie w jego świadomości, że jego życie było związane z drogą krzyżową jego Pana. Z drugiej strony był bardzo kochany przez chrześcijan.
Jednak jego najcięższym krzyżem musiała być świadomość, że większość Chińczyków, "jego" Chińczyków, nie uwierzy w krzyż Chrystusa, a zatem, nie znajdą zbawienia. Być może dlatego był gotów przyjąć męczeństwo, poświęcić swoje życie dla ich zbawienia? Byłby do tego zdolny, ponieważ niektóre z najczęściej powtarzanych słów Josepha Freinademetza brzmią: "Chciałbym być Chińczykiem w niebie!". Prawdopodobnie oznacza to: W niebie chciałby mieć wokół siebie jak najwięcej Chińczyków!
Zakończenie
O. Józef zmarł zarażony tyfusem. Nigdy fizycznie nie wrócił do Tyrolu, ale jego miejsce rodzinne stało się miejscem modlitwy. "Tak jak drzewo potrzebuje ziemi, aby dać mu życie i pożywienie", powiedział Józef Freinademetz - tak dusza potrzebuje modlitwy".
Na pewno jest szczęśliwy, widząc, że w ciągu ostatnich 50 lat miejsce jego narodzin staje się coraz bardziej miejscem modlitwy, medytacji i cichego skupienia, a także miejscem pielgrzymek. Każdego roku przybywają tam tysiące ludzi.
ŚW. OJCZE JÓZEFIE UCZ NAS GŁĘBOKIEJ RELACJI DO BOGA
I OFIAROWANIA SWEGO ŻYCIA DLA JEGO CHWAŁY I ZBAWIENIA LUDZI!
Przypisy
1 Św. O. Józef Freinademetz (1852-1908) jest pierwszym misjonarzem nowopowstałego Zgromadzenia Księży Werbistów ( 1875), wysłanym w 1879 roku przez św. Arnolda Janssena do Chin.
2 KKK 2567.
3 KKK 2558.
4 Por. Rz 6,5.
5 KKK 2565.
6 Grzegorz z Nazjanzu, Orationes , 16,9:mPG 35, 954 C.
7 KKK 2565.
8 Na podstawie: Josef Hollweck svd, Józef Freinademetz, życie oddane ludziom Chin, tłum. polskie, Verbinum, Warszawa 2003, s. 39-40.
9 Lm 4,4
10 Fritz Bornemann svd, Św. Józef Freinademetz, Misjonarz Słowa Bożego w Chinach, Górna Grupa 2022, s. 872.
11 Bornemann, j.w., s. 938.
12 Bornemann, j.w., s. 938.
13 Bornemann, j.w., s. 942.
14 2 Kor 5,17.
15 Por. 1 Kor 9,22.
16 Bornemann, j.w., s. 940.
17 j.w., s. 940.
18 Jw. s. 952
19 Paweł VI, List apostolski z okazji beatyfikacji (1975).
20 Bornemann, j.w., s. 919.
21 Br. Friedbert Ewertz, Najpiekniejsze powołanie, Myśli św. Jóżefa Freinademetza svd na każdy dzień, Pieniężno 2011,VI/8.
22 Jw. VI/2
23 Jw. VI/6
24 Jw. VI/3
25 Jw. VI/9
26 Jw. VI/19
27 Jw. VII/7
28 Jw. I/16
29 Jw. I/20
30 Jw. I/31
31 Jw. III/13
32 Jw. III/25
33 Jw. VI/15
34 Jw. VIII/21
35 Jw. IX/1
36 Jw. X/6
37 Jw. X/8
38 Bornemann, Theodor Bücker, Mowa pogrzebowa,j.w., 941.